12 maja 2024

ogród w nas

Wyobraźmy sobie że nie mam w ogrodzie. W ogrodzie gdzie jest pełno pięknych kwiatów. Które wydzielają piękne różnorodne zapachy. W tym ogrodem jest nasz mózg a ty mi kwiatami mają być nasze myśli niestety jak każdym ogrodzie czasami w naszym mózgu pojawiają się kwiaty których nie chcemy tam sadzić tymi kwiatami są przysłowiowe chwasty które każdy przyzwoite ogrodnik co jakiś czas musi plewić więc my jako ludzie świadomi tego nas otacza Starajmy się unikać tak zwanych kwasów czyli negatywnych myśli a wtedy nasze życie będzie o wiele szczęśliwsza i noszeniem niepełnosprawność zniknie gdzieś ń kiedy ten ogród w którym będziemy przebywać Będzie pełen pięknych kwiatów i motyli fruwających w oczku to ludzie wokół nas przebywający będą przede wszystkim widzieć nas człowieka a dopiero potem niepełnosprawność

15 kwietnia 2024

Czy moje teksty dają komuś nadzieję?

Siadasz przy komputerze w głowie masz pełno myśli, które byś chciała chciał przelać na papier. Patrzysz na klawiaturę litery nie układają ci się w żadne zdania i nie widzisz sensu pisania, a jednak litery, które bezmyślnie klikasz w Wordzie potrafią tworzyć coś podobnego do pięknego wiersza, który może być bardzo pomocny drugiemu człowiek. I Ja czytam teksty innych autorów blogów, często ich twórczość bardzo mnie motywuje do utworzenia czegoś nowego Czasami znajdzie się ktoś, kto sprawi, że jestem dla drugiego człowieka najcenniejszym prezentem, który możemy poderwać za darmo. Obecność człowieka to jest to coś, co bym chciała podarować drugiemu człowiekowi. Pomóc, tak jak kiedyś robił to Jezus, bo czasami wiesz nikt nie słucha, czujesz się samotny, choć jesteś w tłumie ludzi. Ja mimo tego, że obok w tygodniu jest koło mnie pełno ludzi to, Jeśli brakuje mi osoby bliskiej, to czuję się pusta, samotna. Ja sama chciałabym w ten sposób drugiego człowieka wspomóc, podarując mu rozmowę czas i zainteresowanie Uważam, że XXI wieku bardzo zatraciliśmy umiejętność rozmawiania ze sobą. A naszymi oczami jest ekran smartfona, zamiast twarz drugiej osoby i patrzenie jej w oczy.

4 marca 2024

Mój psycholog

Cześć, kochani dzisiaj chciałabym wam coś odpowiedzieć przez ostatni tydzień byłam z moim narzeczonym w Gdyni, gdzie 8 lat temu wydarzyło się dla mnie tam wiele złego. Ten urlop był dla mnie bardzo, bardzo udany. Warto pokonać swoje demony przyszłości, żeby z czystą kartą otworzyć nowy rozdział. Ta podróż do Gdyni pozwoliła mi tak naprawdę zrozumieć, że jedyną moją miłością jest mój obecny narzeczony, Uważam, że to dopiero przy nim nauczyłam się kochać przede wszystkim samą siebie i akceptować może nie do końca niedoskonałości, ale na pewno w 90% . Czuję się dobrze ze sobą taką, jaką jestem. Ostatni czas nauczył mnie być wdzięczną za drobne gesty bliskich. Mam tu na myśli najukochańszą osobę na świecie, którą jest mój narzeczony Jestem wdzięczna, że nasze drogi się połączyły dziękuję, że jesteś ze mną mimo mojego ciężkiego charakteru. Ale ty rozumiesz, mnie najlepiej. Dla mnie jesteś psychologiem, który posklejał rozbite moje cząstki na kawałki, wyleczył mnie ze wszystkich demonów z przyszłości. Teraz jestem pełna nadziei, że została nam tylko droga pisanie książki o nazwie Szczęścia.

11 lutego 2024

samodzielność z ograniczoną odpowiedzialnością

Samodzielność z ograniczoną odpowiedzialnością.






 Witajcie. Po raz pierwszy mam problem z tym jak zacząć tekst odzwierciedlający to o czym co jakiś czas-- niejednokrotnie z lękiem-- myślę. Choć więc mnie już znacie, to zacznę od początku. Takiej jego części jaka będzie przydatna dla tego wywodu. A może są jeszcze tacy, którzy o mnie nie słyszeli? Zatem tym bardziej należy się zilustrować słowem.

 Jestem trzydziestojednoletnią kobietą ze schorzeniem o nazwie Dziecięce Porażenie Mózgowe przez, które od urodzenia poruszam się na wózku i nigdy nie byłam zdolna do samodzielnej egzystencji. Owszem potrafię wiele zdziałać sama, ale i to nigdy nie jest bez ryzyka. Nadal nic nie rozumiecie? To poczekajcie do końca. 
 Pochodzę ze środowiska, które od czasu dzieciństwa generowało stres, nerwy oraz strach. Nie chcę się wdawać w szczegóły, gdyż nie chcę nikogo oczerniać. W każdym razie, to samo środowisko uczyło mnie od zawsze samodzielności na możliwy dla mnie sposób. Do dziś pamiętam słowa ,,Ucz się, ja wiecznie żyć nie będę”, jednocześnie wiadomym było, że będą sytuację, w których, nawet to co wyuczone, nie wyjdzie, więc mimo wszystko musi być ktoś blisko, bo np. upadnę i się nie podniosę, zaplącze się w coś, uderzę się, bo stracę równowagę, czy obleję się przez trzęsące się ręce. Mimo, że czasem reagowano na to złością, to mama była obok, i dzięki temu czułam się bezpieczna. Dziś już tego nie ma.
 Mieszkam teraz w ośrodku, w którym ulokowałam swoje życie rok po jej śmierci myśląc, że będzie mi tu lepiej niż u boku kogoś, kto z powodu nałogu o mnie zapominał i poniewierał mną psychicznie, powodując lęk braku pomocy, jeśli tak można to nazwać. Przez to wszystko; ignorancję, obojętność, krzyki, awantury, od których nie sposób było uciec, podejrzewam u siebie nerwice lękową. Nerwicy tej, mieszkanie w ośrodku jednak nie łagodzi, wręcz bywa, że utrzymuje ją na tym samym poziomie, a czasem mam wrażenie, iż stwarza jej nowe czynniki. W jaki sposób? Już przytaczam przykłady. Niby wiesz, że ktoś do pomocy zawsze jest obok, i dzwonisz dzwonkiem, gdy go potrzebujesz, ale nagle za drzwiami słyszysz od jednej z osób coś w stylu ,,Niech czeka”, lub druga sytuacja; Siedzisz w toalecie, dzwonisz by cie zabrano i nie słyszysz odpowiedzi. ,,Idę” lub ,,Zaraz będę”, to dla własnego spokoju dzwonisz jeszcze raz by być pewnym, że słyszeli. I co się dzieje po przyjściu? Zamiast usłyszeć od człowieka coś w rodzaju ,,Spokojnie nie bój się”, słyszysz, ,,Dzwonisz i dzwonisz, przecież na toaletach jesteśmy”. Takie zachowanie, u osób z lękami, naprawdę nie buduje poczucia bezpieczeństwa, raczej przeciwnie, a dodatkowo daje poczucie, że nie ma na kogo liczyć. Bezpieczna nigdy czuć się nie może, plus wątpliwości, kolejnym razem, czy dzwonić czy nie, bo boi się powtórki wyrzutów. Na szczęście to miejsce nie posiada tylko złych stron. Są ludzie, którzy wysłuchają nie mówiąc, że zmyślasz, starają pojąć twoje lęki i robić wszystko by podopieczny nie cierpiał psychicznie. Zapytacie w jaki sposób? Otóż. Zaglądając pomimo braku dzwonka do pokoju, przychodząc od razu gdy go słyszy. To pozwala zniwelować strach przed nieodwracalną krzywdą opuszczeniem czy nagłą śmiercią, które to lęki górują od odejścia mamy. Kolejnym plusem bycia tutaj jest rehabilitacja, która ma doprowadzić do tytułowej samodzielności. Dlaczego nazwałam ją, samodzielnością z ograniczoną odpowiedzialnością? Powód jest prosty. Nawet jeżeli zacznę poruszać się o własnych siłach, na własnych nogach i będę w stanie zamieszkać w zwykłym mieszkaniu funkcjonując tam—w co bardzo wierzę-- to nigdy nie będzie mi dane żyć bez nadzoru, bo zawsze będzie ryzyko zrobienia sobie krzywdy, z jakiej sama się nie wyratuję. Dlaczego? Porażenia mózgowego nie da się w pełni zlikwidować i ono niesie za sobą konsekwencje. Gdybym została z nimi sama, obecne lęki przybrały by na sile, a być może zrodziłyby się nowe.

 Konkludując. Myślę, że samodzielność jest do osiągnięcia w mojej sytuacji i w sytuacji osób, w podobnym do mojego, położeniu. Jednak musimy mieć blisko drugą osobę jako wentyl bezpieczeństwa i punkt spokoju. Dodać też należy, iż wspomniana osoba nie może stale zakładać, że skoro coś potrafimy, to zawsze nam to wyjdzie prawidłowo i nic się nie stanie. Taki człowiek powinien mieć w przysłowiowym tyle głowy, że coś może się nie udać i możemy nie mieć możliwości wezwać pomocy, tym samym trzeba do nas zajrzeć by zapewnić nam spokój, chyba, że ktoś już przy nas jest.
 Nie mam zamiaru nikogo straszyć, ani od nas odstręczać. Chcę tylko uświadomić naszą perspektywę rzeczywistości.
To tyle ode mnie.